O praniu próbek każdy
wie. Tylko, podobnie jak z dekatyzowaniem tkanin, nie każdy stosuje.
Jeśli chodzi o tkaniny, to od pamiętnego wieczoru, gdy w przeddzień
imprezy rozpruwałam szwy w wieczorowej sukni i błogosławiłam
solidny zapas tychże szwów, dzięki któremu mogłam dodać
brakujące kilka centymetrów skurczonych w praniu, zawsze, ale to
zawsze przepieram materiał przed szyciem. Zwłaszcza, że po uszyciu
zazwyczaj chcę już natychmiast uszytą sztukę założyć, a trochę
niefajnie oblekać ciało tkaniną, która nie wiadomo czym była
pryskana na czas transportu i w jakich warunkach magazynowana.
Co zaś do próbek...
Próbkę z nowego motka piorę zawsze. Mam jednak sporo włóczek
pozyskanych z innych swetrów (no bo jak to nie kupić w SH cudownego
szetlandzkiego puloweru XXXL za 8 pln, no jak?), i przyznam, że nie
zawsze chce mi się próbkę z recyclingowej wełny prać, bo
przecież sam sweter był już prany i to zapewne nie raz.
I co jakiś czas takie
podejście się mści.
Bo włóczka oczywiście
po praniu „w swetrze” nabrała ostatecznego kształtu i
sprężystości, ale struktura oczek nowego udziergu, ich wyciąganie
się i „pracowanie” wyjdzie dopiero w nowej dzianinie. No i jeśli
na poziomie próbki różnice wychodzą w milimetrach, to w gotowym
modelu te milimetry sumują się czasem do sporych połaci dzianiny.
Postanowiłam zrobić
letnią bluzeczkę z pozyskanej wiskozy. Próbkę zrobiłam,
przeliczyłam i zabrałam się do pracy. Już w trakcie roboty
wydawało mi się, że coś za duży obwód mi się robi, ale
pocieszałam się, że autor wzoru wie, co pisze, więc tak ma być.
Jak zawsze przy udziergach z pozyskanych włóczek, jeśli wzór
zakłada robotę od dołu, zaczynam mniej- więcej w talii
szydełkowym łańcuszkiem prowizorycznym, by po obrobieniu góry
spokojnie lecieć w dół ile mi wełny starczy.
No i doszłam do dekoltu,
wykończyłam... I jak zdjęłam toto z drutów, to ujawniło całą
swą monstrualną postać. Jak widać, wiskoza jak bambus – nie
potrzebuje prania, by się wyciągać w nieskończoność. Dekolt
zamiast opasywać mnie no... w dekolcie, sięga aż pod pachy.
Mogłabym zrobić jakiś kombinowany model portfelowy wręcz.
Wszystko poleciało do
sprucia, a ja powtarzam Wam za moją guruą Herbimanią- pierzcie
próbki, miętolcie je, wkładajcie pod prześcieradło, noście w
kieszeniach... bo będziecie pruć we łzach.