poniedziałek, 8 stycznia 2018

Czapki dwie - Midara Wool Jazz

Mam wielkie szczęście, że całkiem lubię podgryzającą wełną.😁 W rozsądnych granicach, oczywiście.  Nie nosiłabym góralskich swetrów na gołe ciało (choć podobno jest to genialna w swej prostocie metoda na poprawienie krążenia, stosowana przez wiele osób przy początkach przeziębienia), ale lekko podrapująca czapka mi nie przeszkadza. Dzięki temu mogę bez ograniczeń dziergać z przecudownych, rustykalnych drapiących i sypiących kłoskami polnych traw włóczek litewskich i estońskich.

Jako że zima znów odpuściła, ale jednak bez czapki w styczniu chodzić nieobyczajnie,
wydziergałam sobie na szydełku przewiewną czapkę z Midary Wool Jazz.


Model z jakiejś zamierzchłej Diany, ma ciasno przylegający otok wokół uszu (mimo że nie ściągacz, to trzyma się dobrze) i ażurową górę. Wydziergana z porządnej wełny świetnie się sprawdza w taką dziwną, ciepłą zimę - uszy osłonięte, w czubek nie grzeje, a dobra wełna trzyma ciepło po całości.



Spotkana na spacerze przyjaciółka zachwyciła się zarówno wzorem jak i pięknym melanżowym przebarwianiem się włóczki, w jeden wieczór wydziergałam jej więc identyczną czapkę, tylko w błękitach (jak to dobrze kupić od razu więcej włóczki, w różnych kolorach 😊)


Uważam Wool Jazz za jedną z fajniejszych włóczek, z jakich ostatnio dziergałam. Po praniu zdecydowanie mięknie ( nadal zachowuje pazur, ale nosi się naprawdę bezboleśnie), a odcienie w motku są przepiękne.

 I od razu widać - błękity są zdecydowanie ciekawsze.